piątek, 25 maja 2012

Rozdział 3

Tydzień później...
Pierwszy raz zostałam skatowana przez ojca. Karinie udało się uciec, niestety mnie takie szczęście nie spotkało. A było to tak... Dziś rano gdy byłam w łazience spadł mi kubeczek do szczoteczek do zębów z wielkim hukiem. Tata był bardzo wkurzony (było widać do po jego minie kiedy wszedł do pomieszczenia, w którym byłam ja i Karina). Jej udało się uciec, ale mi nie. Patrzył mi ze złością w oczy, co również odwzajemniałam, ale bez złości. Minęło kilka sekund, a ja leżałam na podłodze. Dostałam z liścia z całej siły w twarz, nie wyobrażacie sobie jaki to ból - 100 igieł wbija Ci się do twarzy, tak właśnie ja czułam. Myślałam, że już umieram... Leżałam ciągle na ziemi w stanie nieważkości. Ni ruszyć, ni coś powiedzieć - po prostu moje mięśnie jakoby umarły! Myślałam, że zostanę kaleką. Tata coś tam mówił, że mam wyjść, krzyczał, ale ja nic nie mogłam zrobić. Wziął mnie za koszulkę i podciągnął do góry. Wtedy oberwałam kilka razy w ramiona, a następnie wyrzucił mnie za drzwi, a to spowodowało, że spadłam prosto na ziemię i złamałam nos. Mama wzięła mnie na ręce i położyła do łóżka. Po 3 godzinach się obudziłam i teraz właśnie opowiadam. Czuję się źle, ledwo poruszam długopisem, ale po prostu muszę to napisać. Koło łóżka leżało akurat lusterko. Spojrzałam w nie, a moim oczom ukazała się.... fioletowo-czerwona twarz, podpuchnięte oczy i kilka głębokich ran. Ramiona były całe w siniakach. Marzyłam tylko o śmierci. Karol i Karina są w szkole, na szczęście mam całe łóżko dla siebie. Nie wiem co pisać dalej... coś mi się zdaję, że zaraz umrę. Przed chwilą przyszła mama i przyniosła mi kanapki ze smalcem i herbatę, ale ja tego nie przełknę! Mimo, że jestem głodna. Tata chyba w pracy. Boję się tu mieszkać. Dlaczego babcia umarła? Miałabym normalne życie, pełne barw, pełne wygód. A teraz? Żyję w presji, jedzenie jest nie do zniesienia, ciągły stres, nie masz kieszonkowych, nie masz warunków do nauki, nie masz nic nowego. Kolejny raz wzięłam do mej trzęsącej się dłoni lusterko, które powinno pęknąć widząc moją okropną, pobitą twarz. W nią dostałam tylko raz, a wygląda... brak słów! Karol mówił, że to kwestia przyzwyczajenia. Na początku też tak dostawał, ale teraz uważa to za normalne. Przecież kiedyś to był mądry, pracowity, wykształcony człowiek (u nas w rodzinie tylko on jest po studiach). Marnuje się przez ten głupi alkohol?! Dlaczego on nie może z tego zrezygnować? Przecież to 1. Marnowanie pieniędzy, 2. Niezdrowe, 3. Muszą cierpieć na tym dzieci i matka. Najgorzej będzie gdy nastanie wieczór i trzeba będzie iść spać. Ooo! Wrócił tata. Był strasznie pijany. Moja rodzicielka zaczęła coś tam do niego mówić, krzyczała, ale on coraz bardziej się denerwował. W końcu wziął denka do krojenia chleba i z całej siły uderzył ją w głowę, ta upadła i leżała nieprzytomna. Dopiero po 10 minutach doszło do niego co się stało. Pochylił i zaczął robić sztuczne oddychanie. Mama odzyskała przytomność i przytulili się do siebie. Ja jej nie rozumiem?! On robi takie rzeczy, a ona... nic! Po prostu zero szacunku dla samej siebie. Nie jestem w stanie dalej pisać. 

_

Miałam nieco więcej weny. Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale brak czasu... wiecie jak to jest. Myślę, że będziecie komentować, bo tu już zaczyna się patologia. 

wtorek, 8 maja 2012


Rozdział 2


 Rodzice nie przywitali mnie zbyt ciepło, w szczególności tata. Weszłam do domu, a moim oczom ukazały się pomieszczenia tj. pokój, kuchnia, łazienka i mały przedpokój. W pokoju leżała sterta ubrań, które były wszędzie porozrzucane. Meble były dość stare i brudne, chyba nie myto ich z kilka lat, a w dodatku śmierdziało pleśnią, skarpetkami i alkoholem. Okna nie należały do nowoczesnych. W części z nich były pozbijane szyby i nie było firanek! Wyglądało to okropnie! Telewizor stał na małej, bordowej komodzie, która posiadała dwie klamki, a w nich półki na ubrania. Koło łóżka leżał wychudzony pies. Najgorszy był sufit. Były tam pająki i pajęczyny, duże ilości pleśni, pełno komarów, much oraz zwykła żarówka. Teraz żałuję, że tu jestem. Poznałam mojego brata - Karola, który ma już 11 lat. Wyglądał dość dziwnie; miał podbite oczy, ubrany był niechlujnie i ciągle pluł. Co za niewychowane dziecko! Tata siedział na jednym z foteli w pokoju i pijąc kufel piwa, krzyczał na mamę. Teraz już znam odpowiedzi na moje dociekliwe pytania do babci. Tak tęsknie za nią, nie wiem czy tu dam radę. A może mi się to wszystko śni? Tak na prawdę nie mam złej rodziny, a babcia żyje? Cóż...
-Gdzie będę spała? - spojrzałam pytająco na pijanego tatę.
-Zapytaj starem - powiedział dość delikatnie.
Ruszyłam w stronę kuchni. Stos naczyń? To nie w moim stylu. Natychmiast podeszłam do szafki gdzie leżały gary. Tylko był jeden problem.
-Gdzie jest płyn do zmywania naczyń - zapytałam dziwnym tonem, patrząc na zaropiałe oczy swej rodzicielki, której obecnym punktem zainteresowania była ściana.
-Nie ma - odpowiedziała, a po jej policzku spłynęła łza.
-To czym mam umyć?
Odpowiedzi nie dostałam. Postanowiłam użyć tylko wody. Wtedy zmywanie naczyń zajęło mi ponad 2 godziny; skrobanie wszystkie i tak dalej. Usiadłam na drugim krześle,  na przeciwko mamy, która się uspokoiła i zaczęła rozwiązywać krzyżówki .
-Gdzie będę spała? - zapytałam ponownie, tym razem mamę, która dynamicznie odchyliła głowę z krzyżówek na mnie.
-Z Karolem.
-Ale jak to? - byłam zszokowana.
-Jak widzisz jest mało miejsca - odpowiedziała mama, zniżając swój głos.
Już nic więcej nie powiedziałam. Poszłam do pokoju gdzie siedział tata. Usiadłam na łóżko i oglądałam mecz, bo bałam się poprosić, aby przełączył na inny kanał. Grała Polska : Niemcy. Zaczęło mnie to nudzić, więc wyjęłam książkę z walizki. Zagłębiłam się w lekturze, a świat już się nie liczył...

                                                    *

 Wstałam strasznie niewyspana. Nie dość, że spałam z Karolem to na dodatek na małym łóżku gdzie było tylko jedna poduszka.  Nigdy takiego czegoś nie przeżyłam! Pewnie kwestia czasu u się w wczoraj przygotowane ubrania, a w łazience umyłam twarz i zęby. Wzięłam mój purpurowy plecak z zielonymi gwiazdkami i ruszyłam w stronę przystanku. Ciekawe co teraz robi Karina - moja siostra bliźniaczka, która jest u rodziców taty. Po szkole do niej zadzwonię. Ciekawe co tam słychać. Ostatnio widziałyśmy się na mojej komunii. Nie mogła przyjechać nawet na pogrzeb  babci. W końcu Śląsk, a Gdańsk to kawał drogi. Różewo jest koło Białegostoku. Koniec rozmyśleń, przyjechał autobus.

**

 Przychodzę ze szkoły, a moim oczom ukazuje się... Karina. Dosłownie nie mogłam uwierzyć. Chudziutka rudowłosa. Różnimy się tylko jedną rzeczą z wyglądu - ona nie ma piegów. Rzuciłyśmy się sobie na szyję i byłyśmy wtulone przez 5 minut. Weszłam do kuchni i zapytałam mamy.
-Co na obiad?
-Nie ma obiadu - odpowiedziała - jest chleb, smalec, sól i pieprz.
-Że co - wspólnie z Kariną wystrzeżyłyśmy oczy.
-Dziewczyny - przekręciła oczami - bieda jest. 
-Bez przesady.. - odpowiedziała oburzona Karina.
-Obiad jest raz na miesiąc.
-Ania - złapała mnie za rękę Karina - chodź do sklepu, dostałam trochę kaski. 
Poszłam za nią. Kupiła 2 bułki słodkie i 1,5 litrową wodę. Od rana nic nie jadłam, zrobiło mi się dobrze. Karina postawiła jeszcze lody. Poszłyśmy za sklep, a tam tata. Karolina początkowo nie wiedziała kto to. Że jej ojciec pije? Wyjaśniłam, że to codzienność i będziemy musiały się przyzwyczaić i spać na jednym łóżku. W oczach siostry pojawiły się łzy. Nic nie powiedziała. Wychodząc za margines.Opiszę siebie i ją. Karina - 160 cm, 42 kg, rudowłosa, zielone oczy. Ja - 157 cm , 46 kg, rudowłosa, piegowata, zielonooka. Ona jest atrakcyjniejsza. Mówiła, że w szkole nie mogła się powstrzymać od adoratorów., ale mimo to myśli, że jest brzydka. Gdy jadłyśmy lody do sklepu przyszedł 165 cm chłopak, szczupły brunet - to był Karol. Wyglądał na 15, a nie 11 lat.
-Anka, z kąd masz taką laskę?
-Kto to jest? - Karina szarpnęła mnie w ramię.
-To jest Karol, Karol to Karolina - przedstawiłam ich sobie - jesteśmy rodzeństwem.
-To moja siostra - zaśmiał się.
-No tak - odpowiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

*

Tak, jeszcze nie ma patologii, ale jest opisany dom i sytuacja opisana częściowo jak będą żyć. Zapraszam Was do przeczytania "Bohaterzy" - wtedy będziecie mogli zapoznać się z bohaterami opowiadania.

piątek, 4 maja 2012

Prolog

Przed ślubem ~ matka


Ten dzień, w którym Zenek mi się oświadczył. Stałam oszołomiona patrząc w jego piwne oczy. Ich blask nie dał mi wyboru. Zgodziłam się. W końcu był bardzo pracowitym, mądrym, opiekuńczym mężczyzną, jakiego żadna kobieta nie widziała. Miałam dopiero 23 lata, on 28. Moim zdaniem ideał faceta. Mógł mieć każdą dziewczynę, wybrał mnie. Jego zalety można można by było wymieniać w nieskończoność. Och! Jaka ja byłam zauroczona...

6 lat po ślubie ~ matka
"Cudowny człowiek, wzorowy ojciec oraz mąż, tak było kiedyś, teraz to już nie jest to".


  Stałam i zmywałam naczynia. Gorzkie łzy padały mi po policzkach. Znowu mnie uderzył. Tym razem poszło o to, że nie kupiłam mu wina. Mały Karolek patrzył na mnie co chwila pytając: co się stało?  Biedny 4-latek musi patrzyć na tę patologię. A wszystko moja wina... Zenek jest dobry, tylko ja zła. Mogłam kupić te wino, ale wtedy nie było by chleba. Dziecku dałam jedną kromkę, ja nic nie zjadłam, reszta dla Zenka. On wyrzucił cały chleb w błoto. Ostatnie pieniądze przepadły...  Co zje Karolek na kolację? Jak się spodziewałam. Na zegarze wybiła 20:00. Synek krzyczy już od 30 minut, że jest głodny. Nic dziwnego, że Zenek go uderzył, a mały stracił przytomność. Siedziałam nad mym dzieckiem i opłakiwałam całą noc...

Rozdział 1 ~córka         


Babcia umarła... taka szkoda, byłam z nią związana bardzo mocno! Teraz mam 12 lat i wyruszam do prawdziwych rodziców. W swoim życiu widziałam ich 2 razy, na komunii i gdy miałam 6 lat. Na pewno rodzice przyjmą mnie z miłością. Babci zawsze zawracałam głowę pytaniami: dlaczego mnie wzięła, czemu nie mogę widywać się z mamą i tatą? Nigdy nie dostałam odpowiedzi... Teraz pakuję swoje rzeczy. Najcenniejsze są dla mnie książki, dzięki którym byłam najlepszą uczennicą w szkole, oraz pamiątki po babci warte tysiące. Wsiadłam w nadjeżdżający pociąg. Wyjęłam sobie książkę pt. "My dzieci z dworca ZOO" i czytałam z zaciekawieniem. Mój spokój śmiał przerwać pewien chłopiec.
-Cześć. Nazywam się  Dominik, a Ty?
-Witaj Dominiku. - odpowiedziałam. - Zaszczyt Cie poznać. Ania, miło mi. - podałam mu rękę.
-Gdzie ruszasz księżniczko? - uśmiechnął się zalotnie Dominik.
-Na Różewo, a Ty? - uśmiechnęłam się odchylając swoje rude, rozpuszczone włosy do tyłu.
-Na prawdę? Ja też! - był zaskoczony wiadomością, o której mu powiedziałam - Ciotka zaprosiła mnie na kilka miesięcy do siebie. Dość spory kawał od Śląska, ale trochę się boję. Podobno jest tam dużo żuli.
-Hehe - znowu się uśmiechnęłam - ja jadę do rodziców. Mieszkałam u babci, która umarła.
~~


Witajcie. Chcę Wam przedstawić świat, którego być może nie znacie, nie wiecie jak żyją tacy ludzie. Świat alkoholizmu, przemocy, patologii, braku normalnego życia, abyście wiedzieli, że takie osoby są wśród nas i nie należy je zostawiać bez pomocy. Warto im pomóc i okazać nieco skruchy. Zaniedbany rówieśnik wokół Ciebie, któremu wszyscy dokuczają? Pamiętaj, to nie jego wina, że tak wygląda, taki jest. Wszystko zależy od rodziców. Jeżeli nie chcesz się wtrącać w jego sprawy bynajmniej go ignoruj, każde przezwisko wywołane z kogoś strony do tej osoby może doprowadzić do samobójstwa, a chyba nie chcesz mieć jakiegoś człowieka na sumieniu, nieprawdaż?

Co myślicie o tym co piszę? Kolejne rozdziały będą dłuższe i już w drugim rozpocznie się akcja. Proszę o szczere opinie, być może dadzą mi do zrozumienia, że coś piszę źle.