piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 6


Minęło 5 dni od tego zdarzenia z dziewczynami i nic się nie dzieje.  Ja i Karina normalnie się z nimi trzymamy. Są bardzo miłe i koleżeńskie, ale nic nie odezwały się w związku z tym wydarzeniem, że na mnie naskoczyły, a następnie groziły. 
 Czasem trochę głodne jesteśmy i nam burczy w brzuchach, bo pieniądze, które dostała Karina powoli się kończą, a je lepiej odłożyć na czarną godzinę. Wydaję mi się, ze zauważyła to moja wychowawczyni, bo nawet zapytała czy mamy kanapki, a my że nie, ale nie potrzeba. Raczej znała naszą sytuację, bo pytała czy jesteśmy od Baranowskiego. Gdy jej odpowiedziałam, że tak, powiedziała mhm i wróciła do lekcji, ale właśnie ten  5 dzień stał się inny, 2 wydarzenia naraz, które totalnie wyprowadziły mnie z równowagi.

WYDARZENIE  NR 1 – POZYTYWNE
-Dzień dobry dziewczynki – powiedziała z entuzjazmem.
-Dzień dobry – odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Przyniosłam dla was kanapki, na razie po 3 dla każdej i macie obiady załatwione w szkole.
Spojrzałam na swoją siostrę i obie wystrzygłyśmy oczy.
-Ale proszę pani… - zaczęłam.
-Nie naprawdę, bez żadnego ale – uśmiechnęła się wychowawczyni – robię to z własnej intencji, wszystko za darmo, nie ma się o co martwić. Codziennie wam będę przynosić, oczywiście mogę więcej tylko powiedzcie mi z czym chcecie.
-Nie no ja lubię wszystko – odpowiedziała siostra.
-Ja w sumie też – również odpowiedziałam – bardzo dziękujemy pani, ale tak trochę głupio brać.
-Oj Kasia, Kasia… znam waszą sytuację, nie martw się – wręczyła nam kanapki i odeszła.
-Masz ci los. – powiedziałam do (imię siostry)

-No masz, masz… - odpowiedziała.

WYDARZENIE NR 2 - NEGATYWNE
 Wiedziałam, po prostu wiedziałam! Dobra passa się skończyła. 
-No dobra, koniec udawania. - podeszła do mnie Martyna (ta największa) ze swoimi koleżankami i tak zaczęła rozmowę. - Nie mam zamiaru dłużej bawić się w tę gierkę. Dziś o 17:30 masz przyjść pod szkołę, bo inaczej będzie przesrane, jarzysz? 
Zawsze byłam osobą nieśmiałą - chowałam głowę w piasek, bo nie chciałam robić afer żeby walczyć o swoje tak jak Karol i Karina. Po prostu mam taki charakter i koniec.
-Mam nadzieję. - odezwała się jedna z dziewczyn, którą pierwszy raz na oczy widzę .
 Przyszłam o tej 17:30, a tam stały one (jakieś 8 dziewczyn).
-Podejdź bliżej gnido - odezwała się Martyna.
Podeszłam, a ta kopnęła mnie w brzuch. Oczywiście upadłam i rzuciły się wszystkie. Kopały mnie jakieś kilkadziesiąt sekund i robiłyby to dalej gdyby nie pojawił się Dominik (kolega z pociągu).
-Co wy robicie? - warknął i odciągnął dzikuski. 
-Hej Dominiś. - przywitała się ta najładniejsza (Kaja). 
-Zdajecie sobie sprawę z tego co zrobiłyście? - popatrzył na grupkę dziewczyn i podszedł do mnie. - Ania nic ci nie jest? 
Chciałam powiedzieć, że nie, ale... poczułam, że coś mi w żołądku pęka i zemdlałam...